Pierwszy Krok W Kierunku Likwidacji Rad Osiedli? Cz. 2
Na wstępie chciałbym się Państwu pochwalić niecodziennym wyróżnieniem mojego bloga. Okazało się mianowicie, iż wśród znakomitych gości, którzy czytują lub tylko cytują moją stronę jest m.in. sam pan radny pełnomocnik Mieczysław Podmokły, a nawet przewodniczący Komisji ds. Statutów Jednostek Pomocniczych Zygmunt Marczuk (którego tak na marginesie bardzo cenię za kompetencje i wyważony sposób prowadzenia obrad – mówię poważnie ), a także pracownicy UM, których równie gorąco pozdrawiam.
Skąd to wiem? Otóż na październikowym posiedzeniu wyżej wspomnianej komisji, wpis pt.: Pierwszy krok w kierunku likwidacji Rad Osiedli?” był przedmiotem ożywionych obrad. Radni nie oceniali jednak poziomu literackiego czy umiejętności językowych, nie doszukiwali się także błędów stylistycznych, które być może gdzieniegdzie się pojawiają, próbowali za to doszukiwać się nieprawd i przekłamań.
Przewodniczący Marczuk przykładowo oburzał się, iż wymieniłem go jako autora koncepcji wprowadzenia 10% progu frekwencji w wyborach do rad osiedli. Według przewodniczącego, autorstwo należy się radnemu Józefowi Twardzikowi, który zgłosił taki wniosek formalnie ( jak było naprawdę opisuję w dalszej części notki ).
Jak można tę zaskakującą tezę wyjaśnić? Albo pan przewodniczący Marczuk jest tak skromny, iż wybitnie acz niezasłużenie pomniejsza swą rolę, albo ma genialne zdolności antycypacji. Przewidział, że radny Twardzik wymyśli, a następnie zgłosi taki pomysł i chcąc koledze pomóc, pięknie jego pomysł zreferował, wyjaśniając przy okazji niuanse i spodziewane skutki dla rad osiedlowych.
Niestety, nie dane mi było podzielić się mymi przemyśleniami na komisji. Bowiem, gdy podjąłem się ustosunkowania do zarzutów pod adresem mojego bloga, pan przewodniczący Zbigniew Marczuk wypowiedział magiczną formułę: „Pan radny ironizuje, muszę odebrać panu głos”, jak powiedział - tak uczynił… I tak oto nastała nowa świecka tradycja - ironistom w Radzie Miasta mówimy zdecydowane NIE ;)
Toteż chcąc nie chcąc musiałem przesłuchać nagranie z komisji, aby wyłapać moje ewentualne błędy i sklecić niniejszą notkę. Wielkich błędów nie było, za to znalazłem kilka, moim zdaniem, ciekawych rzeczy, które Państwu z przyjemnością zacytuję.
4. pkt porządku obrad Komisji ds. Statutów Jednostek Pomocniczych. Dyskusja nad zmianami w ordynacji wyborczej do rad osiedlowych oraz na temat zwiększenia frekwencji podczas wyborów.
Przewodniczący Marczuk przedstawił nam bardzo bogatą prezentację multimedialną. W trakcie wyjaśnił, iż pomysł, aby rady osiedlowe pełniły funkcje biur pracujących na rzecz radnych jest nieporozumieniem. Niestety taka idea była forsowana swojego czasu przez jednego z radnych nie pałającego miłością do rad.
Zdaniem Z. Marczuka o sile rad osiedlowych decydować musi m.in. reprezentatywność. Obejrzeliśmy wyniki wyborów ze szczególnym naciskiem na frekwencję. W każdej radzie frekwencja zdecydowanie spadła w porównaniu z wcześniejszymi wyborami. W 7 radach odstąpiono od wyborów.
Po zakończonej prezentacji radna Barbara Konieczna przedstawiła dane z których wynika, iż tendencją ogólnopolską jest raczej odchodzenie od progów frekwencji niż ich wprowadzanie. Przykładowo wprowadzony w Białymstoku próg 5% spowodował, że z 22 rad wybrano tylko 4. W Katowicach nie udało się wybrać żadnej, w związku z czym zawieszono stosowanie progów.
Radny Jerzy Sienicki zaproponował, aby doprowadzić do lepszej współpracy rad osiedli z radnymi. Według niego jest to klucz do osiągnięcia sukcesu. Rady osiedlowe nie są w stanie wiele zdziałać, bo nie mają odpowiedniej „siły przebicia” Stąd też konieczność lepszej współpracy z radnymi z danego okręgu, którzy takie „przebicie” posiadają.
My – rajca perorował dalej – nie zajmujemy się tym co najważniejsze, jak doprowadzić do większej współpracy... – cokolwiek to znaczy.
Jak sądzę, do współpracy nikogo zmusić się nie da. Z mojego doświadczenia wynika, że w większości przypadków taka współpraca jest wręcz modelowa. Zresztą znam tylko kilka przykładów, gdzie rzeczywiście radni i rady osiedlowe nadają na innych falach.
Przewodniczący Marczuk wyjaśniał radnemu Sienickiemu, że do omawiania kompetencji rad wrócimy za miesiąc i wszyscy się tu zgadzamy, że jeśli rady osiedlowe będą miały większe kompetencje, to będą lepiej działać…
- Nie, nie!! - zakrzyknął radny Sienicki – nie większe kompetencje! Żeby była lepsza współpraca…
Radny Twardzik przedstawił pomysł, aby do wyborów zgłaszano o 50% więcej kandydatów niż jest miejsc, a każdy kandydat musiał zebrać indywidualnie 10 podpisów poparcia.
W dalszej dyskusji zaoponowałem przeciwko ustaleniu minimalnej wielkości rad osiedlowych. Mamy w Tychach świetnie funkcjonujące rady liczące nawet kilkadziesiąt mieszkańców i nie wydaje mi się, aby takie rady były gorsze od wielkich molochów liczących po kilkanaście tysięcy mieszkańców. Moje stanowisko poparł Z. Marczuk, niestety w głosowaniu zwyciężyła opcja 1000 mieszkańców jako minimum do utworzenia nowej rady osiedlowej.
Dalej było jeszcze gorzej. Przewodniczący komisji Z. Marczuk zaproponował 10% próg minimalnej frekwencji potrzebnej do uznania wyborów za ważne, a następnie wyjaśnił nieco zdezorientowanym członkom komisji, dlaczego akurat tę wielkość proponuje i jakie to może rodzić skutki.
Pomysł przypadł do gustu kilkorgu radnym. Na szczęście nie wszystkim. Przypomniano o niebezpieczeństwie likwidacji rad osiedlowych. Nawet w miastach przy 5% progach doszło do likwidacji większości rad. Czemu w Tychach miałoby być inaczej?
Przeciwko rozsiewaniu czarnych wizji zaprotestował J. Sienicki – Czy naprawdę muszą powstawać rady? Czy na siłę te rady muszą działać? Uważam że nie… Może się to [przyp. wybory] odbywać tak jak do tej pory, każdy myśl,i czy ja tam pójdę czy nie, to i tak ta rada powstanie… Ustalmy próg, zweryfikujmy…
Z. Marczuk przedstawił swój pomysł na poprawienie frekwencji, według niego należy zwiększyć radom kompetencje. Gdy ludzie zobaczą, że mają one możliwości realnego działania – pójdą na wybory.
Obawiam się, że jest to myślenie nieco naiwne, mimo pozoru sprytnego planu. Mieszkańcy o niczym się nie przekonają, bo najzwyczajniej w świecie po następnych wyborach rad już nie będzie na skutek wprowadzenia progów. Dziwię się, że radni tego nie rozumieją. Gdyby wierzyć w teorie spiskowe, to być może wykluł się jakiś machiaweliczny plan, aby przy okazji zmian w statucie zgrabnie zlikwidować przynajmniej niektóre rady…
Ostatecznie na posiedzeniu zgłoszono 3 wnioski.
Wniosek o wprowadzenie 10% progu zgłosił formalnie radny Józef Twardzik. Tu muszę przeprosić pana radnego za mój poprzedni wpis, gdyż autorstwo wniosku przypisałem tylko i wyłącznie radnemu Marczukowi. Oczywiście autorstwo należy się obu Panom.
5 % próg zaproponowała radna Alicja Madejska
Wniosek przeciwko wprowadzaniu progów zgłosiłem ja i radna Barbara Konieczna – niestety za naszą propozycją głosowaliśmy tylko my.
- Wniosek padł – zakomunikował przewodniczący Marczuk - moja prośba jest jedna, odkąd się nimi zajmuję, rady są cały czas obiektem jakichś manipulacji politycznych. Proszę nie komentować tego, dopóki nie skończymy [przyp. opracowywać ich] kompetencji. Taka moja prośba, jeśli mogę…
Post new comment